Ładowarka CTEK MXS 5.0 zwycięscą testu AUTO ŚWIAT

Ładowarka CTEK MXS 5.0 zwycięscą testu AUTO ŚWIAT
[2012-12-01]

TEST ŁADOWAREK DO AKUMULATORÓW.


Nowoczesne baterie źle tolerują ładowanie przy użyciu przestarzałych prostowników. Oceniamy 7 ładowarek dostępnych w polskich sklepach.

Ogrzewanie tylnej szyby, dmuchawa wentylacji wnętrza, podgrzewanie foteli, światła, radio… Szczególnie zimą liczba urządzeń elektrycznych pobierających prąd z instalacji jest naprawdę duża. Im więcej włączonych odbiorników, tym mniej prądu zostaje do ładowania akumulatora, a czasem chwilowy pobór prądu bywa nawet większy od wydajności alternatora.

Szczególnie niebezpieczna jest kombinacja kilku niekorzystnych czynników: wysokiego zapotrzebowania na energię elektryczną, malejącej wraz z temperaturą pojemności akumulatora oraz korzystania z auta na krótkich odcinkach. W takich warunkach z dnia na dzień bateria staje się coraz słabsza – aż do momentu, kiedy po przekręceniu kluczyka kierowca zamiast dźwięku rozrusznika słyszy jedynie smutny jęk świadczący o tym, że auto nigdzie nie pojedzie o własnych siłach.
Ustawicznie niedoładowany akumulator nie znosi niskich temperatur. Przy siarczystym mrozie nawet sprawna i naładowana bateria może stracić aż ponad połowę swojej nominalnej pojemności. A co jeśli akumulator nie jest w pełni naładowany? Mówiąc obrazowo – to tak, jakby próbować uruchomić silnik samochodu przy użyciu akumulatora do motoroweru. Jeśli bateria rozładuje się „do zera” (pamiętajmy, że nawet na postoju alarm, immobiliser, radio i sterownik silnika nieustannie pobierają prąd), to w niskich temperaturach elektrolit może zamarznąć i rozsadzić jej obudowę.

To niejedyne zagrożenie – w takim przypadku często dochodzi też do tzw. opadu masy czynnej, a to oznacza, że akumulator nadaje się tylko na złom. Co zrobić, żeby takich problemów uniknąć? Kierowcy, którzy jeżdżą głównie po mieście, na krótkich trasach, albo używają swoich samochodów sporadycznie, powinni się zaopatrzyć w ładowarkę do akumulatora. Najtańsze urządzenia tego typu można kupić już za ok. 40 złotych. Jednak czy warto?


Eksperci ostrzegają, że prostowniki niskiej jakości mogą być wręcz niebezpieczne dla baterii. We współpracy ze specjalistami z GTÜ (niemieckie Towarzystwo Badań Technicznych) przyjrzeliśmy się dokładniej siedmiu urządzeniom kosztującym od ok. 115 zł do 450 zł. Pominęliśmy najtańsze ładowarki z marketów, gdyż większość z nich już na pierwszy rzut oka nie wzbudzała zaufania.


Ocenić ładowarkę do akumulatorów wcale nie jest łatwo. W tym przypadku liczą się nie tylko proste do sprawdzenia parametry, takie jak napięcie czy natężenie prądu ładowania i stabilność parametrów. Bardzo ważne są też: zabezpieczenia przed zwarciem lub pomyleniem biegunów, automatyka nadzorująca przebieg procesu ładowania oraz zdolność do obsługi głęboko rozładowanych baterii.

Wszystkie te funkcje wymagają zastosowania elektroniki, podczas gdy najtańsze ładowarki to zwykłe prostowniki, w przypadku których o żadnej kontroli nad przebiegiem ładowania nie może być mowy. Sprawdziliśmy jeszcze więcej, m.in. to, jak zachowują się ładowarki w niskich temperaturach – to ważne, bo z urządzeń tego typu użytkownicy korzystają najczęściej zimą, a nie każdy ma do dyspozycji ogrzewany garaż.


Akumulatorom szkodzi nie tylko niedoładowanie – zniszczyć je może też przeładowanie. Dobry prostownik powinien być tak skonstruowany, by pozostawienie podłączonej baterii nawet po kilku dniach nie spowodowało jej uszkodzenia (ani rozładowania ogniw w przypadku odłączenia zasilania). Pokazujemy, które urządzenia sobie z tym radzą.

Poniżej tabela przedstawiająca wyniki testu przeprowadzonego przez Auto Świat - kliknij aby powiększyć.

ladowarki test